czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 3 ''Królewna''

Stałam w kuchni z tym chłopakiem. Jakim prawem on tu mieszka?! Nie wiedziałam, że Lu ma brata. Mierzyłam go wzrokiem, a on mnie. W jego oczach widziałam pogardę? Usłyszałam kroki na schodach. Odwróciłam się w stronę drzwi. Blondynka wparowała do pomieszczenia, a zauważając mnie upuściła trzymany kubek. Na szczęście nie potłukł się. Spojrzałam na nią, a ona spuściła głowę.
-Ludmiła, wytłumaczysz mi co ten chłopak tu robi?!-zapytałam trochę zła.
-No bo on...on tu mieszka.-odpowiedziała.
-Czemu ty się jej tłumaczysz?!-zapytał tym razem szatyn. Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem. -I co robi tu Violetta Castillo?
-Tak się składa, że Violetta Castillo tu mieszka.-odpowiedziałam.-Lu, powiesz coś?
-To mój brat Leon. Przeprowadził się tu i miał mieszkać podczas gdy ty miałaś być w trasie.-wytłumaczyła. Popatrzyła się na mnie błagalnie. Zrobiło mi jej się szkoda, ale też byłam zła, że nic mi nie powiedziała.
-Mogłaś mi chociaż o tym powiedzieć! To dla tego byłaś taka dziwna gdy rozmawiałyśmy przez telefon?
-Tak, przepraszam Cię, ale nic Ci nie mówiłam bo myślałam, że jak wrócisz jego już tu nie będzie.-wytłumaczyła.
-Ludmiła, ale ja mam prawo wiedzieć kto mieszka w naszym domu!-uniosłam się trochę.-Przepraszam.
-Ja nie chciałam aby to tak wyszło.-powiedziała. Popatrzyłam na nią i na szatyna.
-Porozmawiamy o tym jutro bo dziś już nie mam siły. Mam tylko nadzieję, że nie dałaś mu spać w moim pokoju.-zagroziłam jej palcem.
-Spokojnie królewno śpię w jakimś gościnnym.-zakpił chłopak. Odwróciłam się do niego i spojrzałam groźnie.
-Masz tak do mnie nie mówić.-wysyczała.-Do jutra.-powiedziałam do przyjaciółki i ruszyłam do siebie. No nieźle jestem tu dopiero pół godziny, a już zdążyłam pokłócić się z Lu przez jej brata, który swoją drogą nie wydawał się zbyt fajny. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju. W końcu u siebie. Mój pokój to moje królestwo w którym to ja jestem królową. Rzuciłam się na moje łóżko. Zielona pościel otuliła moje ciało. Po chwili wstałam i ruszyłam do łazienki przylegającej do mojego pokoju. Zdjęłam ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą, później z zimną i uregulowałam temperaturę. Umyłam włosy brzoskwiniowym szamponem, a ciało arbuzowym żelem. Spłukałam powstałą pianę i wyszłam na zimne kafelki. Wytarłam ciało żółtym ręcznikiem, ubrałam czystą bieliznę i piżamki. Wysuszyłam i rozczesałam włosy. Umyłam zęby i poszłam spać.

Leon:
Violetta Castillo mieszka z moją siostrą, a teraz i ze mną. Nie wiem jak Lu mogła z nią tyle wytrzymać! Nie cierpię takich gwiazdeczek uważających się za najlepszych, gdy wcale tak nie jest. Nie jestem pewien czy wytrzymam tu z nią. Posiedziałem jeszcze chwilę w kuchni i poszedłem na górę do mojego tymczasowego pokoju. Wszedłem do łazienki przylegającej do pokoju. Rozebrałem się i brudne ubrania wrzuciłem do kosza na pranie. Wszedłem do kabiny prysznicowej. Ustawiłem odpowiednią temperaturę wody i zacząłem się myć. Wziąłem żel z Adidasa i umyłem nim ciało, później wziąłem szampon i umyłem włosy. Spłukałem pianę i zakręciłem wodę. Wytarłem się, założyłem nowe bokserki i umyłem zęby. Wyszedłem z zaparowanego pomieszczenia i położyłem się na łóżku zatracając we wspomnieniach. Wspomnieniach, które tak bardzo chciałem zapomnieć. Pewnie jesteście ciekawi o co chodzi. Więc może trochę przybliżę wam moją historię.

Mieszkając w Buenos Aires miałem dziewczynę. Miała na imię Lara i była o rok młodsza ode mnie. Spotkaliśmy się w kinie. Wychodziłem z budynku, a ona właśnie wchodziła. Zderzyliśmy się. Możecie pomyśleć, że to zdarza się bardzo często, ale ja uważałem to za przeznaczenie. Wymieniliśmy się numerami i umówiliśmy na następny dzień w parku niedaleko jej domu. Takie spotkania powtórzyły się wiele razy. W końcu zapytałem się jej czy zostanie moją dziewczyną. Ona zgodziła się. To był mój najszczęśliwszy dzień do czasu... Byliśmy ze sobą rok. Dla niektórych to dużo, ale dla innych to mało. Na naszą rocznicę przygotowałem piknik. Ruszyłem do jej domu. Po drugiej stronie ulicy zauważyłem całującą się parę. Niby nic nadzwyczajnego, ale tą dziewczyną była Lara. Przeszedłem nie zauważony na drugą stronę, schowałem się za drzewem. Jej słowa wciąż miałem w głowie.
-Facu wiesz jak bardzo Cię kocham? Jesteś sto razy lepszy od Leona. Ciekawe kiedy się skapnie, że kasa znika z jego konta co jakiś czas. Jest taki naiwny.-powiedziała, a ja nie wytrzymałem. Wyszedłem z mojej kryjówki i oparłem się o drzewo tak aby w końcu mnie zauważyli. Lara zaczęła całować go, ale zobaczyła, że im się przyglądam.
-Leon skarbie, to nie tak. Kocham tylko Ciebie.-zaczęła się tłumaczyć.
-Skoro on jest ode mnie lepszy to życzę wam szczęścia.-zaśmiałem się gorzko i odszedłem. Słyszałem jak mnie woła, ale nie zwracałem na to uwagi.

No i tak się stało, że tydzień po tym wydarzeniu przyjechałem do mojej siostry. Teraz gardzę kobietami, co prawda nie krzywdzę ich, ale obiecałem sobie, że już się nie zakocham. Pomyślałem jeszcze trochę i położyłem się spać.

Lu:
Violetta wróciła wcześniej z trasy. Mam nadzieję, że jutro mi to wszystko wybaczy. Boję się jak to będzie gdy będziemy mieszkać we trójkę. Wiem o tym co Lara zrobiła Leonowi i o tym, że postanowił się już nie zakochać, co i tak się w końcu stanie i mam nadzieję, że ta dziewczyna będzie go kochała za to kim i jaki jest, a nie za to ile ma kasy. Wiem też, że nie będzie mu łatwo polubić Vilu . Dla niego każda kobieta jest podłą idiotką, która zawsze Cię zrani. Poszłam do kuchni zrobiłam sobie kakao i usiadłam na kanapie w salonie. Włączyłam czarną plazmę wiszącą na ścianie naprzeciwko. Szukałam czegoś godnego uwagi, ale nic nie znalazłam. Dopiłam mój magiczny napój i poszłam do pokoju. Poszłam do łazienki. Umyłam ciało kokosowym żelem pod prysznic, a włosy brzoskwiniowym szamponem. Spłukałam pianę i wyszłam na zimne płytki. Ubrałam czystą bieliznę, a na to moje pidżamy. Wysuszyłam i rozczesałam włosy, później umyłam zęby i poszłam spać.

Następnego dnia:
Obudziłam się i usiadłam na łóżku. Przetarłam oczy i ruszyłam do łazienki. Wykonałam poranne czynności i wyszłam z pomieszczenia. Poszłam na dół do kuchni i zaczęłam robić sobie tosty. Usłyszałam kroki, a w drzwiach zobaczyłam Vilu. Podeszła do lodówki i wyciągnęła mleko. Nalała je do miski i nasypała płatków. Usiadła przy stole i zaczęła je jeść. Zrobiłam to samo gdy skończyłyśmy jeść posprzątałyśmy i powróciłyśmy do stołu.
-Violu, ja tak bardzo przepraszam, że Ci nie powiedziałam o tym, że Leon tu zamieszkał. Wybaczysz mi?-wytłumaczyłam i zapytałam. Ona spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.
-Oczywiście, nie umiem się na Ciebie gniewać.-zaśmiała się i przytuliła mnie.
-Mam nadzieję, że nie będziecie się kłócić.-powiedziałam. Naprawdę chciałam aby się ze sobą zaprzyjaźnili bo Leon to mój brat, a Viola to moja BFF. Siedziałyśmy tak i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Do kuchni wszedł Leon.
-Cześć Lu.-uśmiechnął się do mnie.-Cześć.-rzucił do Violi. Widziałam, że zrobiło jej się trochę smutno, ale nie okazała tego. Spojrzała na niego.
-Ta, cześć. Lu dziś zakupy o 15 tylko dziś dzwonimy do Larrego i Bila bo nie chcę uciekać przed fanami, tak jak ostatnio.-zaśmiała się.
-Oki. Ja zadzwonię.-wzięłam telefon i umówiłam się z naszymi ochroniarzami, którzy byli przydzieleni do nas przez menadżera Violi. Odłożyłam telefon i obserwowałam poczynania mojego brat, był trochę zestresowany.
-Leon co jest?-zapytałam w końcu, wybudzając go tym samym z ''transu''. Spojrzał na mnie.
-Dziś mam podpisać ważną umowę i martwię się, że coś pójdzie źle.-powiedział patrząc na mnie.
-Viola co robisz jak się stresujesz?-zwróciłam się do przyjaciółki aby rozluźnić napiętą atmosferę.
-Mało kiedy mi się to zdarza, ale jak już tak jest to myślę o przyjemnych rzeczach, odstresowuję się.-wytłumaczyła. Popatrzyłam na Leona, a on spojrzał na Violę. Po chwili skrzywił się lekko. Wiedziałam, że tak będzie.

-Dobra Lu ja lecę.-powiedział i wyszedł z domu.  

___________________________________________________________________________________
Oto i jest rozdział 3 :)
Pisany przeze mnie panią Blanco ;) Jak nazwała mnie Maddy :D 
Mam nadzieję, że się spodoba.
Proszę o waszą opinię i mam nadzieję, że będzie dużo komów ;*
Nie wiem jak to będzie teraz jak się zacznie szkoła :( 
Ale obiecuję, że rozdziały będą się pojawiały :D 
To chyba tyle z mojej strony ! 
Kocham was <333

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 2 "Wylądował w kiblu"

Tydzień później:
Violetta:
-Dziękuje Wenecja! Jesteście cudowni! -kolejny koncert za mną. Wkrótce będę w domu <3 Stęskniłam się za Ludmiłą.
Ciekawe co porabia. Od tygodnia ze sobą nie rozmawiałyśmy.  Wcześniej mnie zbyła, a teraz nie odbiera telefonu. Trochę się o nią martwię. Za każdym razem, gdy do niej dzwonię jest to denerwujące: "Piiiip".
Weszłam do swojego autobusu i usiadłam na skórzanej kanapie. Wzięłam do ręki swojego IPhon'a, a następnie wybrałam numer do Lu.Nie odebrała. Cóż...zadzwonię na stacjonarny. Jeden sygnał, drugi, trzeci.....ODEBRAŁA!

Rozmowa telefoniczna:
J: Lu! Tak się cieszę, że odebrałaś! Coś się stało?
L: Kochana nic się nie stało. Miałam strasznie zabiegany tydzień, a do tego mój różowiutki IPhon wylądował w kiblu. Muszę kupić se nowy, ponieważ tamten jak w końcu wyjęłam to był do niczego.
J: Ale jak to się stało, że tam wpadł?
L: A...to mały wypadek.
J: Powiedzmy, że Ci wierzę. Ale czemu nie zadzwoniłaś z jakiegokolwiek telefonu? Martwiłam się!
L: No dobrze przepraszam.
J: Okej wybaczam. 
L: Bardzo się cieszę, a teraz muszę kończyć. Pa! 

Koniec rozmowy

I tyle z tej rozmowy. Rozłączyła się nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć. Ehhh...jak wrócę to z niej wszystko wyciągnę! Nie ma bata!
Poszłam do autobusowej łazienki. Załatwiłam wszystkie czynności, przebrałam w błękitną piżamkę i poszłam spać.



***
Ludmiła:
Może trochę minęłam się z prawdą, ale co poradzić? Miałam jej powiedzieć "Straciłam telefon, bo mój brat mi go zabrał i wrzucił do kibla? A tak w ogóle to on z nami mieszka! Surprise!" Niestety tak to nie działa.
Ale wracając do telefonu. Było to tak:


-Leon dawaj mi tego pilota! -krzyknęłam wyrywając mu daną rzecz. 
-Ale ty już oglądałaś! -krzyknął na mnie. Wyrywaliśmy sobie cały czas pilota, aż w końcu nie wytrzymałam i na nim usiadłam. 
-Matko ile ty ważysz?! -krzyknął sapiąc
-Ej! Dziewczyną nie mówi się, że są ciężkie lub grube! A poza tym ty oglądałeś przed chwilą! -krzyknęłam znów i uderzyłam go w dyńkę. 
-Dobra tylko złaź ze mnie! -JEJ! Lu mistrzem! Wygrałam! Posłusznie zeszłam z brata i usiadłam na fotelu. Włączyłam se kolejny odcinek "M jak Miłość". Nudne to trochę jest czasami, ale Leon nie znosi tego oglądać, więc trochę go pomęczę. -Nie! Wszystko tylko nie to! Ej patrz! Zabrali torebkę tej babie! Hahaha!
Nie no! Nawet imion nie zna! 
-No proszę....-powiedział i sięgnął po coś co leżało na stoliku. Chwila! To mój telefon! -Co my tu mamy? Mega różowy....to twoje Lu. -powiedział i już chciał czytać sms'y, ale zaczęłam mu wyrywać telefon. Wypadł nam z rąk i poleciał na schody. Zaczęłam biec razem z Leonem po kochany przedmiot przepychając się. Leon wygrał! Wziął go i zaczął biec na górę. Oczywiste było to, że ja pognałam za nim! Wbiegł do łazienki. Stanął koło "toalety" trzymając mój IPhon nad nim. 
-Verdas nie! -krzyknęłam. On miał na twarzy zwycięski uśmieszek. 
-A oddasz mi pilota? -pokiwałam twierdząco głową - I...oglądam co chcę do wieczora! 
Niech to szlak! Ale niech mu będzie. Znów pokiwałam głową. 
Zaczął iść w moją stronę, ale się potknął i mój telefon wpadł do WC, a co najgorsze? Że nasz WC ma automatyczną spłuczkę!
-Leon! 


Tiaaaaa za karę kupuje mi nowy. No co? Zarabia sporo! Niech sobie wyda trochę na siostrzyczkę. Ja jestem początkującą modelką, lecz pracuję w firmie moich rodziców. Leon przyjechał również pracować w firmie. Nasi rodzice na co dzień pracują w firmie w Nowym Jorku, gdzie mieszkają. Ale dobra, bo zaczynam paplać od rzeczy!


Trzy tygodnie później/Violetta:
Wracam dokładnie dwa miesiące i dwa dni wcześniej! JEJ! Znaczy...tęsknię za Lu i w ogóle.
Jestem już pod naszą willą. Weszłam przez bramkę wcześniej wpisując kod. Przeszłam chodnikiem i doszłam do wielkich drewnianych drzwi. Otworzyłam je za pomocą klucza i weszłam do środka. Postawiłam walizkę obok drzwi.
Po chwili usłyszałam hałas dochodzący z kuchni. Poszłam tam i mało co ze strachu nie padłam! Jakiś koleś tam siedział i pił sok.
-Eeeee co ty tu robisz? -zapytałam starając się brzmieć normalnie. Gdy usłyszał mój głos, odwrócił  się, a gdy mnie ujrzał zakrztusił się sokiem.
-Violetta Castillo? -zapytał nie dowierzając, a po chwili dodał -Co ty tu robisz?
-Mogłabym zapytać Cię o to samo.
-Mieszkam. -odpowiedział krótko, a ja wytrzeszczyłam oczy.
-Co robisz?
-Mieszkam -odpowiedział krótko, ale widząc moją minę dodał -Razem z moją siostrą Ludmiłą.
-LUDMIŁA! -krzyknęłam


___________________________________________________________________
Rozdział napisany od piątku, ale cały weekend mnie nie było w domu, więc macie dzisiaj :D
Jeśli są jakieś błędy to dzisiaj/jutro poprawię ;)
Głównie jest wspomnienie Lu oraz Viola jak przyjechała do LA <3
Hmmm chyba tyle.
Oki.
Buziaczki
Maddy ;******


piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 1 "Schowek"

Dojechaliśmy pod nasz dom. Zapłaciłam kierowcy i skierowaliśmy się do drzwi, które otworzyłam kluczem. Wpuściłam Leona przodem. Zakluczyłam drzwi i podeszłam do szatyna. Skierowaliśmy się schodami na górę, doszliśmy do pokoju który teraz będzie zajmowany przez mojego brata.
-Oto twoje królestwo. Mój pokój to ten.-wskazałam palcem następne drzwi.
-A co jest tu?-zapytał patrząc się na jasne brązowe drzwi naprzeciwko. Ten pokój należał do Violi.
-Yyy...tu jest, to schowek! Tak to mój schowek.-zaśmiałam się niemiarowo. -Masz do niego nie wchodzić, a teraz idź się rozpakować.-powiedziałam i poszłam do siebie. Jak ja mam powiedzieć Leonowi, że mieszkam z Violettą Castillo?! Mam jeszcze jakieś 3 miesiące. Może Leon się już stąd wyprowadzi i Viola się o niczym nie dowie? Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę!-krzyknęłam.
-Lu idziemy zrobić jakiś obiad, bo jestem głodny?-zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. Ruszyliśmy do kuchni, a tam zaczęliśmy robić spaghetti. Gdy posiłek było gotowy zaczęliśmy go jeść, później posprzątaliśmy i poszliśmy obejrzeć jakiś film. Później poszliśmy do swoich łazienek i udaliśmy się spać.

Violetta:
Właśnie zaśpiewałam ostatnią piosenkę na koncercie w Meksyku. Fani są tu tacy wspaniali.
-Kocham was! Do zobaczenia!-krzyknęłam i zeszłam ze sceny. Podeszła do mnie moja menadżerka.
-Vilu, przyśpieszamy trasę. Zamiast trzech miesięcy został tylko miesiąc.-powiedziała i odeszła. Z jednej strony byłam zawiedziona, że nie będę mogła zadowolić moich fanów do końca, ale z drugiej bardzo się ucieszyłam ponieważ wrócę do domu i będę miała przy sobie moją Lu. Nic jej nie powiem i zrobię niespodziankę. Mam szczerą nadzieję, że się ucieszy. Poszłam do mojej tymczasowej garderoby i przebrałam się w inne ubrania. Wyszłam z niej i skierowałam się do mojego autokaru którym jeżdżę na koncerty. Szłam z moimi ochroniarzami, ale jak zwykle zatrzymali mnie moi fani. Rozdałam kupę autografów i zrobiłam wiele zdjęć. Gdy ludzie się rozeszli wsiadłam do autobusu. Po 10 minutach autobus ruszył do Polski (xD), a dokładniej do Warszawy. Miałam przed sobą dość długą drogę więc postanowiłam, że zadzwonię do Lu i zapytam co u niej. Po kilku sygnałach odebrała.

-Rozmowa telefoniczna-
V: Hej, co u Ciebie?
L: Hej, u mnie dobrze, a u Ciebie?
V: Też dobrze, ale dlaczego jesteś taka spięta?
L: Ja spięta? Coo, nieee. Ja muszę już kończyć.
V: Papa.
-Koniec rozmowy-

Ciekawe o co chodzi Lu. Dlaczego była taka spięta? Myślałam jeszcze chwilę, a później poszłam do łóżka, w końcu muszę się wyspać.

Obudziłam się pod wpływem trzęsienia. Autobus musiał jechać po dziurach. Przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była 10 rano. Wstałam i poszłam do małej łazienki i wykonałam poranne czynności. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam parę kroków dalej. Znalazłam się w ''kuchni''. Zrobiłam sobie sałatkę owocową i usiadłam przy małym stoliku, przy którym siedziała także moja menadżerka Pati.
-Za ile będziemy na miejscu?-zapytałam i spojrzałam na nią.
-Za jakieś 3 godzinki.-odpowiedziała i ponownie zaczęła czytać jakiś magazyn o modzie. Zjadłam i posprzątałam. Resztę drogi spędziłam na słuchaniu muzyki i pisaniu nowej piosenki która od tygodnia chodzi mi po głowie. Poczułam, że ktoś do mnie podchodzi i siada na łóżku obok. Spojrzałam się w bok i zobaczyłam uśmiechniętą Pati.
-Violu już jesteśmy. -oznajmiła, ja zamknęłam swój zeszyt i wstałam z łóżka. Zarzuciłam jeszcze sweterek i wyszłam z ochroniarzami. Poszliśmy za kulisy, tam ruszyłam do garderoby. Idąc w tamta stronę wyjrzałam na fanów zbierających się i czekających na mój występ. Było ich tam tak wielu. Wzruszyłam się na myśl, że chociaż ja mieszkam tak daleko oni i tak są ze mną. Otrząsnęłam się i poszłam do wcześniej wymienionego pomieszczenia. Po chwili przyszła charakteryzatorka, później ubrałam się w odpowiednie ubrania i zaczęłam się rozśpiewywać. Po 30 minutach byłam gotowa i stałam koło schodów prowadzących na scenę. Słyszałam jak fani skandują moje imię. Dostałam znak i wbiegłam na scenę. Wszyscy zaczęli krzyczeć, piszczeć i skakać.
-Witaj Polsko!-krzyknęłam.
-Violetta kochamy Cię!-słyszałam. Po chwili muzyka zaczęła lecieć z wielkich głośników, a ja zaczęłam śpiewać En mi mundo. Publiczność po chwili przyłączyła się do mnie. Oni są wspaniali. Śpiewałam kilkanaście piosenek, a w każdej pomagali mi fani. Przyszedł czas na ostatnią piosenkę. Wyszłam na scenę.
-Kochani to już ostatnia piosenka. -Zaśpiewaliśmy Hoy somos mas. Na końcu wzruszyłam się i łzy mimowolnie poleciały z moich oczu. Pobiegłam za kulisy porwałam mój telefon i wróciłam na scenę. Odwróciłam się do nich tyłem i zrobiłam zdjęcie. Byłam zadowolona jakich mam fanów.

-POLSKA! KOCHAM WAS! DO ZOBACZENIA!-krzyknęłam i zeszłam ze sceny cały czas machając mojej publiczności. Poszłam do garderoby i przebrałam się. Wyszłam jak zawsze z Facu i Nico (ochroniarze) rozdałam masę autografów i jak zawsze robiłam sobie z nimi zdjęcia. Weszłam do autobusu i rzuciłam się na łóżko. Po chwili ruszyliśmy do następnego miejsca koncertu.

 __________________________________________________________________________________
Tak prezentuje się rozdział 1 :) Mam nadzieję, że wam się spodoba tak jak prolog Maddy :D Lu ukrywa przed Leonem, że mieszka ze sławną Violettą Castillo, a przed Vilu ukrywa, że w ich domu zamieszkał jej brat ;)  Dziękujemy za 5 obserwatorów, wyświetlenia i tyle komów pod prologiem <3 Czekam na wasze opinie ;*


Veronica Blanco ♥ 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Prolog

Violetta:
Co? Mam coś o sobie powiedzieć? Oki doki. Nazywam się Violetta Castillo i mam 23 lata. Jestem Mega Star. Przy najmniej tak mówi Ludmi, moja naj naj najlepsza przyjaciółka forever.
Jestem piosenkarką. Aktualnie mam trasę koncertową. Chłopaka nie mam. Kiedyś kilku było, ale każdy był ze mną dla sławy. Cóż....takie życie.
Mieszkam w Los Angeles wraz z Lu.

Ludmiła:
Nazywam się Ludmiła Verdas. Mam te 23 lata. Jestem przyjaciółką Violetty, ale i też modelką. Jakąś super sławną nie, ale dopiero zaczynam..

Właśnie biegnę na lotnisko by odebrać mojego brata. W 15 cm szpilkach nie jest to do końca możliwe, ale samochód mi się popsuł w połowie drogi, więc zanim taksówka by dojechała to bym się spóźniła, a w sumie to i tak zanim dobiegnę będę odrobinę spóźniona.
Ughh...głupi słup. Przez niego się wywaliłam i do tego obcas mi się złamał.
-Hej mała pomożesz mi wstać? Dam Ci pieniążki. -powiedziałam do jakiejś 8-letniej dziewczynki, która właśnie przechodziła.
-Z ziemi się nie podnosi. -powiedziała patrząc na mnie jak na idiotkę. Kurczę! Kto ją wychował?
Po chwili usłyszałam czyjś śmiech. Odwróciłam głowę w jego kierunku i ujrzałam jakiegoś kolesia z kilku metrową grzywką.
-Z czego się śmiejesz?! -syknęłam w jego stronę. Momentalnie przestał, ale i tak suszył ząbki.
-Przepraszam i za nią również. -powiedział i wskazał głową na dziewczynkę. Podał mi rękę, a ja niepewnie podałam swoją. Podciągnął mnie do góry. No proszę. Ma mięśnie chłopak. -Jestem Federico, a to moja siostra Olivia. A ty ślicznotko? -zapytał całując moją dłoń. Zarumieniłam się lekko.
-A ja...JESTEM SPÓŹNIONA! -krzyknęłam spoglądając na mój zegarek. Zdjęłam obcasy i biegłam na boso chodnikiem. Spóźniłam się! On mnie zabije!
5 minut później:
Jestem już na lotnisku. Ludzie trochę dziwnie patrzyli na mnie, gdy biegłam. No cóż...nie codziennie widzi się dziewczynę biegnącą boso chodnikiem prawda?
Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu mojego brata, ale tu jest z 5 000 ludzi! Nie no dobra może mniej, ale i tak ciężko mi go znaleźć.
-Ludmiła! -usłyszałam krzyk. Odwróciłam się i ujrzałam Leona. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. -Ej! Udusisz mnie.
-Sorka. Tak się cieszę, że Cię widzę!
-Ja też się cieszę, ale...czemu nie masz butów?- zapytał, a ja spojrzałam w dół.
-Emm, bo wiesz...zepsuło mi się auto, więc biegłam, a moje szpilki miały 15 centymetrów. Walnęłam się głową w słup i upadłam. Złamał mi się obcas i biegłam tu bez butów. Ale spoko! Mam je ze sobą. -opowiedziałam mu całą historię w skrócie. Ominęłam wątek z dziewczynką i tym przystojniakiem..yyy..znaczy chłopakiem!
Wyjęłam swoje kochane buciki z torebusi i mu pokazałam. Okej nie jest to jakaś mini torebka tylko giga torba, ale ja mówię torebusia, bo to ładniej.
Po chwili znów je schowałam i uśmiechnęłam głupio w jego stronę.
-No świetnie! Ja tu czekam na Ciebie 15 minut, a ty przejmowałaś się jakimiś butami?!
-Ej! Równie dobrze mogłam siedzieć na tym chodniku i czekać, aż łaskawie przyjdziesz!
-Jestem Ludmi. Świat mi się zawalił, bo obcasik moich różowych bucików się złamał! -zaczął udawać mój głos.
-Nie mam takiego piskliwego głosu! I te buty były bordowe! -krzyknęłam i uderzyłam go torebusią w ramię. Syknął z bólu.
-Co ty tam nosisz?
-Wiele rzeczy. -uśmiechnęłam się zwycięsko. Ej! Ale ja nie mam tak piskliwego głosu prawda? Ughh...mniejsza o to.
Mówiłam, że on mnie zabije! No okej. Nie zabije mnie, ale krzyczy na mnie! Tylko ja mogę krzyczeć na niego1 To nie działa w dwie strony! Ja mogę na niego, a on na mnie nie!
-Dobra. Spoko siostra, bo nie chcę dostać drugi raz z twojej maczugi. -powiedział i wskazał ręką na torebusię. Objął mnie ramieniem (oczywiście jak to brat!) i udaliśmy się w stronę wyjścia.
-Brakowało mi naszych kłótni. -zaśmiał się, a ja z nim. -To, gdzie mieszkasz? Kieruj królowo -ukłonił mi się. Zaśmiałam się nerwowo. On myśli, że ja mieszkam sama. Ups...Viola tez nie wie, że będziemy mieli lokatora. Rodzice poprosili, by zamieszkał ze mną i Violą. Niby jest starszy, ale i tak chciałam mu pomóc dopóki czegoś nie znajdzie.
Wsiedliśmy do taksówki i skierowaliśmy się w stronę willi. Mam póki co czas, jak to im sensownie wyjaśnić. Violetta jest jeszcze w trasie i wraca za około 3 miesiące.





________________________________________________________________
Tyle ode mnie. Rozdział 1 miał być, ale nie dałam rady. Przepraszam.
Rozdział 1 będzie od pani Blanco xD Mogę Cię tak nazywać? Oki dzięki xd
Mam nadzieję, że się podobał :) Wyrażajcie swoje opinię. Jeśli coś wam się nie podoba to napiszcie, a ja postaram się to poprawić.
Prolog ogółem pisany prawie cały perspektywą Ludmi, bo chciałam wprowadzić już Leonka xd
Hmmm....to tyle.
Buziaczki


Maddy ;*

czwartek, 7 sierpnia 2014

Powitanie

Hej :)
Mam na imię Weronika. Jestem zakręconą i szaloną dziewczyną :D Możecie mnie kojarzyć z mojego bloga leonetta-moj-swiat.blogspot.com. Ten blog będzie o Leonettcie i będę go prowadziła ze wspaniałą Maddy <3 Cieszę się, że będziemy razem pisać !




Hej wam wszystkim!
Pisze to razem z moim kotem, który mi przeszkadza ;D
Kolejny blog. Tsaaaa...Ale spokojnie! Nie będę pisała sama!
Czy nam wyjdzie? Nie wiem. Mam jeszcze dwa blogi o tej tematyce, a jeden o innej.
Mam nadzieję, że nam się uda ;P
 Rozdziały piszemy na zmianę ;D
Czy tyle ode mnie? Chyba tak. Nie umiem pisać powitań -_-

Example 3