niedziela, 26 października 2014

Rozdział 5 "Do twarzy Ci w rumieńcach"

Leon:
Siedzimy wszyscy w kuchni i jemy śniadanie. Dziś nie idę do pracy więc postanowiłem trochę czasu spędzić z Lu. Usłyszeliśmy dzwonek, więc wstałem i poszedłem otworzyć. W drzwiach stał uśmiechnięty blondyn.
-Cześć Damien.-podał mi rękę, a ja zdziwiony uścisnąłem ją.
-Leon. Mogę w czymś pomóc?-zapytałem mierząc go wzrokiem.
-Ja do Violetty.-powiedział i wszystko się wyjaśniło. Wpuściłem go do środka i zaprowadziłem do kuchni. Gdy szatynka zobaczyła chłopaka dosłownie się na niego rzuciła, a on ledwo ustał w miejscu. Patrzyliśmy z Lu na nich, a oni nadal się ściskali.
-Damien to Lu, a to jej brat Leon.-przedstawiła nas. Lu podeszła do niego i podała mu rękę, a on ją pocałował (rękę).-To mój stary przyjaciel wrócił tu niedawno i postanowił mnie odwiedzić, więc jeżeli nie będziecie mieli nic przeciwko pójdziemy do salonu, a wy jak chcecie możecie się przyłączyć.-powiedziała uśmiechnięta szatynka. W sumie nie mieliśmy nic ciekawszego do roboty więc poszliśmy z nimi. Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy na różne tematy. Dowiedziałem się też paru rzeczy o szatynce.
-Tak w ogóle gdzie teraz mieszkasz?-zapytała przyjaciela.
-W hotelu 20 minut drogi stąd, a co ?
-Zamieszkasz z nami. Macie coś przeciwko?-zwróciła się do nas, a my zaprzeczyliśmy. Po namowach chłopak się zgodził i pojechał po swoje bagaże, a my oglądaliśmy coś w TV.

Violetta:
Tak bardzo się cieszę, że Dam zamieszka z nami. Po godzinie wrócił ze swoimi walizkami. Zaprowadziłam go do pokoju gościnnego i pomogłam rozpakować. Pociągnęłam go za rękę do mojego pokoju. Usiedliśmy na moim łóżku i wspominaliśmy dawne czasy. Nagle chłopak podniósł się i wziął gitarę. Zaczął grać melodie do Ven y Canta. Zaczął śpiewać, a ja po chwili do niego dołączyłam. Po ostatnich słowach uśmiechnęliśmy się do siebie i z powrotem opadliśmy na łóżko.
-Wiesz, że muszę nagrać nową płytę?-zapytałam.
-Nie, ale co z tego?-spojrzała na mnie i uśmiechnął się.
-Chciałabym abyś zaśpiewał ze mną jedną piosenkę.-wyjaśniłam, a on się zgodził.

Ludmiła:
Ten Damien jest fajny chłopakiem. Przystojny, miły i inteligentny jak dla mnie ideał chłopaka. Leżę właśnie w łóżku i rozmyślam o nim. Sama nie wiem dlaczego zajął on w mojej głowie tyle miejsca. Wierciłam się przez jakieś 15 minut aż w końcu stwierdziłam, że chce mi się pić. Zeszłam ze schodów i weszłam do kuchni. Zastałam tam blondyna. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i wyjęłam mleko z  lodówki. Nalałam do szklanki ciecz i usiadłam do stołu. Czułam na sobie wzrok chłopaka więc podniosłam głowę, a nasze spojrzenia spotkały się. Zarumieniłam się i z powrotem spuściłam głowę.
-Do twarzy Ci w rumieńcach.-powiedział, a moje poliki jeszcze bardziej się zaczerwieniły. 
-Przestań.-zaśmiała się. Zaczęliśmy rozmawiać już swobodnie. Tematy nie kończyły nam się. Przenieśliśmy się do salonu i usiedliśmy na kanapie obok siebie. 
-Masz chłopaka?-zapytała nagle, a ja spojrzałam na niego. 
-Nnie, a ty masz dziewczynę?
-Nie.-powiedział i znowu spojrzał w moje oczy. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Dzieliły nas centymetry, milimetry aż w końcu nasze usta połączyły się w jedno. Gdy oderwaliśmy się od siebie speszyłam się i szybko wstałam z łóżka.
-Ja...ja idę już spać.-powiedziałam i szybko poszłam na górę. Będąc w pokoju dotknęłam opuszkami palców ust, gdzie przed chwilą spoczywały jego gorące wargi. Uśmiechnęłam się i poszłam spać.

Violetta:
Wstałam po godzinie 9. Przetarłam oczy i poszłam do mojej łazienki. Umyłam się, uczesałam i umyłam zęby. Gotowa zeszłam na dół. Schodząc z ostatniego schodka potknęłam się. Już miałam upaść, ale czyjeś silne ramiona nie pozwoliły mi na to. Myślałam, że to Dam, ale gdy otworzyłam oczy utonęłam w zielonych tęczówkach. Wpatrywaliśmy się tak w siebie i wtedy zrozumiałam, że to Leon. Pomimo tego czułam się dobrze w Jego ramionach. Miałam wrażenie, że jestem bezpieczna. Uśmiechnęłam się on też, ale po chwili również się otrząsnął  i postawiał mnie na nogi. Spojrzałam na niego speszona tak samo jak on na mnie. Poszliśmy w ciszy do kuchni. Była już tam pozostała dwójka, ale coś było nie tak. Panowała pomiędzy nimi tak samo niezręczna cisza jak pomiędzy nami. Wzięłam płatki, mleko i zrobiłam sobie śniadanie. Zasiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Zerkałam na wszystkich z zaciekawieniem. Szatyn chyba to zauważył, bo także się na nich dziwnie spojrzał.
-Za chwilę zwariuję! Dlaczego się tak zachowujecie?-zapytałam z ciekawości.
-Zachowujemy się normalnie.-powiedziała Lu i wyszła z kuchni.
-Leon możemy na słówko?-powiedziałam chociaż nie było ta dla mnie łatwe. Najpierw jesteśmy wrogami, później patrzymy sobie w oczy już nic z tego nie rozumiem. Zdziwiony wstał z krzesła i wyszliśmy na korytarz.
-Co?-zapytał oschle, ale widziałam, że sprawiło mu to trudność.
-Coś jest nie tak. Porozmawiaj z Lu, a ja wypytam Damiena.-rozkazałam i wróciłam do kuchni. Dosiadłam się do chłopaka, a on na mnie dziwnie spojrzał. Uśmiechnęłam się sztucznie i pociągnęłam go do salonu. Na szczęście nie było tam Lu.
-To, co tam u Ciebie?-zaczęłam.
-A co ma być od wczoraj?-zapytał.
-Wiem, że coś się wydarzyło pomiędzy tobą, a Lu, ale nie wiem co.
-Nic się nie stało.-powiedział szybko i już chciał wstać, ale złapałam go za nadgarstek.
-I tak się tego dowiem.-powiedziałam zła.
-No dobrze. (...) no i to tyle. Najgorsze jest to, że podobało mi się, ale ona uciekła.-powiedział smutny. Przytuliłam go.

Leon:
Po tym co stało się pomiędzy mną, a Violettą próbuję być dla niej jeszcze bardziej obojętny, ale nie wychodzi mi to. Gdy patrzyłem w jej oczy, zatonąłem w nich. Były takie piękne. O czym ja w ogóle myślę. Przecież ona jest dwulicową divą. Poszedłem do pokoju mojej siostry. Zapukałem, a gdy usłyszałem 'proszę' wszedłem do środka. Zobaczyłem ją. Siedziała na parapecie i wpatrywała się w dal. Podszedłem bliżej i usiadłem obok.
-Po co przyszedłeś?-zapytała, nadal na mnie nie patrząc.
-Jesteś moją siostrą i wiem kiedy Cię coś gryzie. Powiesz mi co?-spojrzała na mnie i zaczęła mówić.-Więc zakochałaś się w nim?-zapytałem po wysłuchaniu historii.
-Tak, nie, nie wiem!-powiedziała i samotna łza spłynęła jej po policzku.
-Nie płacz.-wytarłem jej łzę.-Porozmawiaj z Nim. Będzie dobrze.
-Dziękuję bracie.-zaśmiała się. Wstałem i wyszedłem z jej pokoju. Zapukałem do kolejnych drzwi. Po zaproszeniu wszedłem do środka.
-Podobało mu się?-zapytałem od razu.
-Jemu tak, a Lu?-zapytała i spojrzała na mnie, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Otrząsnąłem się i przytaknąłem.-Trzeba im trochę pomóc. Tylko jak.-usiadłem obok niej niepewnie. Nie chciałem jej pokazywać, że coś w naszych kontaktach się zmieniło. Zaczęliśmy się zastanawiać nad tym, aż w końcu obydwoje usnęliśmy.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
No i w końcu jest rozdział 5 :)
Rozdział pisany przeze mnie, czyli Veronice Blanco od niedawna zwaną też Żelusiem xD
Przepraszam, przepraszam, przepraszam !
Tak wiem nie było rozdziały baaardzo długo, ale szkoła i inne obowiązki robią swoje :(
Mam nadzieję, że nadal tu ktoś jest i ktoś skomentuje to coś u góry ;)
Ten rozdział nie wyszedł tak jak chciałam, ale pisałam go dzisiaj i jest jaki jest ;(
Jeżeli kogoś zawiodłam przepraszam !
Czekam na wasze opinie i zapraszam na moje pozostałe dwa blogi oraz na blog Pau Nielusi.
Jeżeli ktoś nie wie kto to proszę o przeczytanie notki niżej :D
Czekam na wasze opinie ;*
6 komów --> Rozdział 6

piątek, 3 października 2014

Paula wita !!

Ahoj kochani tutaj Paula a raczej Pau Nielusia. Może ktoś kojarzy mnie z mojego bloga? Tak? To świetnie! Będę tu teraz pisała i mam nadzieję że się polubimy :D Postaram się podołać zadaniu pisania na tym blogu :D Hmmm :D Co by tu jeszcze napisać? :/ Nie mam zielonego pojęcia :P To może ja już nie będę przedłużała :D Jakbyście mieli do mnie jakieś pytania to piszcie śmiało na gg :D 48673583 Spokojnie ja nie gryzę :D


                               

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 4 "Damien"

Violetta:
Leon wyszedł z domu, a my nadal siedziałyśmy w kuchni w ciszy. Żadna z nas nie wiedziała co powiedzieć, jak zacząć rozmowę. W końcu Lu zaczęła.
-Violu wiem, że on jest dla Cibie taki zimny, ale nie miej mu tego za złe. Po prostu przeszedł w życiu wiele.-popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem.-Przepraszam nie mogę Ci nic powiedzieć bo to jego sprawa. Może sam Ci kiedyś powie.
-Musiałby się zdarzyć jakiś cud, ale ja też nie będę się nim przejmowała. Idziemy na te zakupy?-zmieniłam szybko temat, a blondynka przytaknęła. Poszłyśmy do swoich pokoi przebrać się w odpowiednie ubrania. Gotowe zeszłyśmy na dół i wyszłyśmy z naszej willi. Podeszliśmy do samochodu w którym byli już nasi ochroniarze. Przywitałyśmy się z nimi i pojechaliśmy do centrum. Po krótkim czasie weszłyśmy do wielkiej galerii. Oczywiście nie obyło się bez fanów. Po dość długich zakupach bo trwały one trzy godziny wróciłyśmy do domu z torbami.

Leon:
Jestem w firmie i czekam aż przyjdzie człowiek z którym mam podpisać umowę. To dla naszej firmy bardzo ważne. Usłyszałem pukanie, zaprosiłem tę osobę do środka. W drzwiach stanął jakiś facet koło 40. Podszedł do mnie. Wstałem i uścisnęliśmy sobie dłonie. Pokazałem aby usiadł więc wykonał moje polecenie. Rozmawialiśmy o umowie i warunkach.
-Tak więc podpisujemy umowę.-powiedział. Podpisaliśmy się i pożegnaliśmy. Tak bardzo byłem przejęty, a tu wszystko się dobrze ułożyło. Miałem wspaniały humor i nikt nie mógł mi go zepsuć, no może jednak jest jedna osoba. Mam na myśli naszą gwiazdunię. Znamy się dopiero niecałe kilka dni, a już się nie lubimy. Może i jest ładna. ale ja już nie umiem zaufać kobiecie oprócz mojej siostry no i mojej matki. Wszystkie przedstawicielki płci pięknej są takie same. Rozkochają Cię, wykorzystają i zostawią jak śmiecia. W pewnym momencie dowiadujesz się, że kobieta którą kochałeś całym sercem nie darzyła Cię tym samym uczuciem. Cały świat Ci się wali i nie masz już po co żyć, ale w końcu uświadamiasz sobie, że może lepiej, że się tego dowiedziałeś niż całe życie przeżyć w kłamstwie. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Powiedziałem 'proszę', a do środka weszła moja siostra ciągnąca Castillo. Nie byłem z tego powodu jakiś bardzo zadowolony, ale nie mogę jej tak wyrzucić. Usiadły w fotelach naprzeciwko mnie.
-I jak poszło?-zapytała Lu.
-Podpisałem tą umowę!-powiedziałem z wielkim uśmiechem. Lu podeszła do mnie i mocno przytuliła.
-Gratuluje.-powiedziała od niechcenia szatynka.
-Dzięki.-rzuciłem równie oschle jak ona.
-To co może wspólny obiad? Tu za rogiem w restauracji?-zapytała blondynka. Oboje się zgodziliśmy. Wyszliśmy z mojego biura. Poszliśmy do windy, zjechaliśmy na dół. Podeszliśmy do dziewczyny za biurkiem.
-Iza wychodzę i raczej już mnie dziś tu nie będzie. Gdyby się coś działo dzwoń.-powiedziałem ona przytaknęła. Do restauracji doszliśmy w niecałe 10 minut. W pomieszczeniu było wiele osób. Zajęliśmy wolny stolik przy oknie. Podszedł do nas kelner.
-Dzień dobry co dla państwa?-zapytał i spojrzał na nas. Jego wzrok stanął na Castillo.-Violetta Castillo? Mogę autograf?-zapytał.
-Jasne, dla kogo ma być?-zapytała i zaczęła pisać na kartce.
-Dla Jima.-podała mu kartkę, a on ucieszony powrócił do zapisywania naszych zamówień. Jedzenie dostaliśmy po chwili. Do Violetty podchodzili fani i prosili o zdjęcia i autografy, czasami ludzie podchodzili również do Lu. Podeszła do nas mała może 6-letnia dziewczynka. Ona podpisała jej kartkę, a ona nadal się na nią patrzyła.
-Coś jeszcze kochanie?-zaśmiała się. Ależ ona jest dobrą aktorką. Umie tak szybko zmienić swoje nastawienie będąc wśród fanów.
-Czy to twój chłopak?-pokazała na mnie. Siedziałem tam jak zamurowany. Jaką te dzieci mają wyobraźnie.
-Nie... Leon to brat Lu.-wytłumaczyła i zerknęła na mnie i Lu.
-Szkoda bo jest naprawdę ładny.-powiedziała i odbiegła w podskokach, a szatynka nadal wpatrywała się w miejsce w którym przed chwilą stała dziewczynka. Lu szturchnęła ja, a ona popatrzyła na nią zdezorientowana.
-No takiego czegoś to się nie spodziewałam.-powiedziała w końcu. Posiedzieliśmy jeszcze trochę i poszliśmy do domu.

Violetta:
Wypowiedz tej dziewczynki bardzo mnie zdziwiła, ale w końcu dzieci mają bardzo wybujałą wyobraźnię. W domu poszłam do siebie i podeszłam do mojego keyboardu. Zaczęłam gać jedną z piosenek którą dostałą od fanki. Nazywała się Destinada a brillar. Była dość samolubna i taka nie w moim stylu gdy skończyłam ją śpiewać poszłam do łazienki i wykonałam wieczorne czynności. Usłyszałam wibracje mojego telefonu. Szybko go odszukałam i spojrzałam na wyświetlacz na którym widniało imię mojego starego kolegi Damiena.

Rozmowa telefoniczna:
-Halo, Vilu?
-Cześć Dam dawno nie rozmawialiśmy.
-Tak, właśnie wróciłem do Los Angeles i pomyślałem, że może jutro Cię odwiedzę. Co ty na to?
-Bardzo chętnie. Adres prześlę Ci sms'em. A tak ogólnie co u Cibie?
-Dobrze prawie nic się się nie zmieniło, a jak u Ciebie?
-Tak samo jak dawniej. Jutro porozmawiamy bo teraz jestem już zmęczona.
-Dobrze, spodziewaj się mnie jutro. Dobranoc.
-Dobranoc.
Koniec rozmowy.

Tak jak mówiłam położyłam się wygodnie w moim wygodnym i cieplutkim łóżeczku. Otuliłam się kołderką i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili odpłynęłam.

Leon:
Po rozmowie z Lu i miło spędzonym wieczorze poszedłem do pokoju. Po wykonaniu wieczornych czynności usiadłem na łóżku i oglądałem TV. Usłyszałem dźwięk keyboardu, a po chwili słowa piosenki. Była ona o jednej osobie która uważa się za gwiazdę, za najlepszą osobę na świecie. Wiedziałem, że ona jest taka, ale nie wiedziałem, że napisze taką piosenkę. Zakończyła grać i w całym domu zaległa głucha cisza. Wyłączyłem telewizor i położyłem się spać.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Tak oto prezentuje się rozdział 4 :D
Pisałam go ja Veronica, ponieważ jak już wicie Mady zakończyła przygodę z tym blogiem :(
Mam nadzieję, że wam się spodoba, i że będzie dużo komów na które liczę :)
Nową autorką tego bloga została wspaniała Pau Nielusia <3
Ma ona swojego bloga i niedługo powinna pojawić się notka powitalna od niej.
Mam też nadzieję, że nie opuścicie nas i będziecie dalej tu zaglądać ;*
6 komów --> Rozdział 5
Kocham was ♥








poniedziałek, 8 września 2014

Chyba pora coś wyjaśnić

Eghhh...od czego tu zacząć?







Może tak: ODCHODZĘ! Nie daję rady. Wiem...zawiodłam. Ale ja się po prostu nie wyrabiam. Teraz będą pytania: "To po co się angażowałaś w ogóle?!" Myślałam, że dam radę. No właśnie: "Myślałam". Pomyliłam się. BARDZO was przepraszam, a najbardziej Veronicę. Z nią mam już wszystko wyjaśnione i ustalone. Jeśli jesteście na mnie źli, spoko macie prawo. Jeśli jesteście smutni (w co wątpię) to przepraszam z całego serduszka. Nie chcę was zanudzać jakimś tasiemcem. Nie jest to spowodowane jednak, ani szkołą, ani rodziną. Po szkole mam w miarę dużo czasu, więc jak odrobię lekcje to mogę sobie pozwolić na komputer. Cóż....chyba tyle.

Jeśli chcecie to napiszę dla was jeszcze jeden i ostatni rozdział :) Raczej nie wrócę.
Póki co możecie mnie znaleźć: TU i TU
Bloga będę obserwować, a Veronica ma prawo prowadzić go dalej z kimś innym lub sama, a jeśli będzie miała jakieś problemy to może się zwrócić o pomoc do mnie.

Chyba tyle.
A coś tak z dnia dzisiejszego? Hmmm jutro mam 5 lekcji, więc spox (muzyka, polski x2, w-f, religia), a w środę 6, więc również nie jest źle. Natomiast dzisiaj była biologia, a z racji, że wcześniej jadłam było mi trochę niedobrze. Czemu? W klasie przy tablicy stał jakiś tam model z pokazanymi "wnętrznościami" człowieka. Tiaaa super ;/

Dobra, bo zanudzę was na śmierć.
Piszcie czy chcecie jeszcze jeden rozdział ode mnie

Fallen

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 3 ''Królewna''

Stałam w kuchni z tym chłopakiem. Jakim prawem on tu mieszka?! Nie wiedziałam, że Lu ma brata. Mierzyłam go wzrokiem, a on mnie. W jego oczach widziałam pogardę? Usłyszałam kroki na schodach. Odwróciłam się w stronę drzwi. Blondynka wparowała do pomieszczenia, a zauważając mnie upuściła trzymany kubek. Na szczęście nie potłukł się. Spojrzałam na nią, a ona spuściła głowę.
-Ludmiła, wytłumaczysz mi co ten chłopak tu robi?!-zapytałam trochę zła.
-No bo on...on tu mieszka.-odpowiedziała.
-Czemu ty się jej tłumaczysz?!-zapytał tym razem szatyn. Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem. -I co robi tu Violetta Castillo?
-Tak się składa, że Violetta Castillo tu mieszka.-odpowiedziałam.-Lu, powiesz coś?
-To mój brat Leon. Przeprowadził się tu i miał mieszkać podczas gdy ty miałaś być w trasie.-wytłumaczyła. Popatrzyła się na mnie błagalnie. Zrobiło mi jej się szkoda, ale też byłam zła, że nic mi nie powiedziała.
-Mogłaś mi chociaż o tym powiedzieć! To dla tego byłaś taka dziwna gdy rozmawiałyśmy przez telefon?
-Tak, przepraszam Cię, ale nic Ci nie mówiłam bo myślałam, że jak wrócisz jego już tu nie będzie.-wytłumaczyła.
-Ludmiła, ale ja mam prawo wiedzieć kto mieszka w naszym domu!-uniosłam się trochę.-Przepraszam.
-Ja nie chciałam aby to tak wyszło.-powiedziała. Popatrzyłam na nią i na szatyna.
-Porozmawiamy o tym jutro bo dziś już nie mam siły. Mam tylko nadzieję, że nie dałaś mu spać w moim pokoju.-zagroziłam jej palcem.
-Spokojnie królewno śpię w jakimś gościnnym.-zakpił chłopak. Odwróciłam się do niego i spojrzałam groźnie.
-Masz tak do mnie nie mówić.-wysyczała.-Do jutra.-powiedziałam do przyjaciółki i ruszyłam do siebie. No nieźle jestem tu dopiero pół godziny, a już zdążyłam pokłócić się z Lu przez jej brata, który swoją drogą nie wydawał się zbyt fajny. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju. W końcu u siebie. Mój pokój to moje królestwo w którym to ja jestem królową. Rzuciłam się na moje łóżko. Zielona pościel otuliła moje ciało. Po chwili wstałam i ruszyłam do łazienki przylegającej do mojego pokoju. Zdjęłam ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą, później z zimną i uregulowałam temperaturę. Umyłam włosy brzoskwiniowym szamponem, a ciało arbuzowym żelem. Spłukałam powstałą pianę i wyszłam na zimne kafelki. Wytarłam ciało żółtym ręcznikiem, ubrałam czystą bieliznę i piżamki. Wysuszyłam i rozczesałam włosy. Umyłam zęby i poszłam spać.

Leon:
Violetta Castillo mieszka z moją siostrą, a teraz i ze mną. Nie wiem jak Lu mogła z nią tyle wytrzymać! Nie cierpię takich gwiazdeczek uważających się za najlepszych, gdy wcale tak nie jest. Nie jestem pewien czy wytrzymam tu z nią. Posiedziałem jeszcze chwilę w kuchni i poszedłem na górę do mojego tymczasowego pokoju. Wszedłem do łazienki przylegającej do pokoju. Rozebrałem się i brudne ubrania wrzuciłem do kosza na pranie. Wszedłem do kabiny prysznicowej. Ustawiłem odpowiednią temperaturę wody i zacząłem się myć. Wziąłem żel z Adidasa i umyłem nim ciało, później wziąłem szampon i umyłem włosy. Spłukałem pianę i zakręciłem wodę. Wytarłem się, założyłem nowe bokserki i umyłem zęby. Wyszedłem z zaparowanego pomieszczenia i położyłem się na łóżku zatracając we wspomnieniach. Wspomnieniach, które tak bardzo chciałem zapomnieć. Pewnie jesteście ciekawi o co chodzi. Więc może trochę przybliżę wam moją historię.

Mieszkając w Buenos Aires miałem dziewczynę. Miała na imię Lara i była o rok młodsza ode mnie. Spotkaliśmy się w kinie. Wychodziłem z budynku, a ona właśnie wchodziła. Zderzyliśmy się. Możecie pomyśleć, że to zdarza się bardzo często, ale ja uważałem to za przeznaczenie. Wymieniliśmy się numerami i umówiliśmy na następny dzień w parku niedaleko jej domu. Takie spotkania powtórzyły się wiele razy. W końcu zapytałem się jej czy zostanie moją dziewczyną. Ona zgodziła się. To był mój najszczęśliwszy dzień do czasu... Byliśmy ze sobą rok. Dla niektórych to dużo, ale dla innych to mało. Na naszą rocznicę przygotowałem piknik. Ruszyłem do jej domu. Po drugiej stronie ulicy zauważyłem całującą się parę. Niby nic nadzwyczajnego, ale tą dziewczyną była Lara. Przeszedłem nie zauważony na drugą stronę, schowałem się za drzewem. Jej słowa wciąż miałem w głowie.
-Facu wiesz jak bardzo Cię kocham? Jesteś sto razy lepszy od Leona. Ciekawe kiedy się skapnie, że kasa znika z jego konta co jakiś czas. Jest taki naiwny.-powiedziała, a ja nie wytrzymałem. Wyszedłem z mojej kryjówki i oparłem się o drzewo tak aby w końcu mnie zauważyli. Lara zaczęła całować go, ale zobaczyła, że im się przyglądam.
-Leon skarbie, to nie tak. Kocham tylko Ciebie.-zaczęła się tłumaczyć.
-Skoro on jest ode mnie lepszy to życzę wam szczęścia.-zaśmiałem się gorzko i odszedłem. Słyszałem jak mnie woła, ale nie zwracałem na to uwagi.

No i tak się stało, że tydzień po tym wydarzeniu przyjechałem do mojej siostry. Teraz gardzę kobietami, co prawda nie krzywdzę ich, ale obiecałem sobie, że już się nie zakocham. Pomyślałem jeszcze trochę i położyłem się spać.

Lu:
Violetta wróciła wcześniej z trasy. Mam nadzieję, że jutro mi to wszystko wybaczy. Boję się jak to będzie gdy będziemy mieszkać we trójkę. Wiem o tym co Lara zrobiła Leonowi i o tym, że postanowił się już nie zakochać, co i tak się w końcu stanie i mam nadzieję, że ta dziewczyna będzie go kochała za to kim i jaki jest, a nie za to ile ma kasy. Wiem też, że nie będzie mu łatwo polubić Vilu . Dla niego każda kobieta jest podłą idiotką, która zawsze Cię zrani. Poszłam do kuchni zrobiłam sobie kakao i usiadłam na kanapie w salonie. Włączyłam czarną plazmę wiszącą na ścianie naprzeciwko. Szukałam czegoś godnego uwagi, ale nic nie znalazłam. Dopiłam mój magiczny napój i poszłam do pokoju. Poszłam do łazienki. Umyłam ciało kokosowym żelem pod prysznic, a włosy brzoskwiniowym szamponem. Spłukałam pianę i wyszłam na zimne płytki. Ubrałam czystą bieliznę, a na to moje pidżamy. Wysuszyłam i rozczesałam włosy, później umyłam zęby i poszłam spać.

Następnego dnia:
Obudziłam się i usiadłam na łóżku. Przetarłam oczy i ruszyłam do łazienki. Wykonałam poranne czynności i wyszłam z pomieszczenia. Poszłam na dół do kuchni i zaczęłam robić sobie tosty. Usłyszałam kroki, a w drzwiach zobaczyłam Vilu. Podeszła do lodówki i wyciągnęła mleko. Nalała je do miski i nasypała płatków. Usiadła przy stole i zaczęła je jeść. Zrobiłam to samo gdy skończyłyśmy jeść posprzątałyśmy i powróciłyśmy do stołu.
-Violu, ja tak bardzo przepraszam, że Ci nie powiedziałam o tym, że Leon tu zamieszkał. Wybaczysz mi?-wytłumaczyłam i zapytałam. Ona spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.
-Oczywiście, nie umiem się na Ciebie gniewać.-zaśmiała się i przytuliła mnie.
-Mam nadzieję, że nie będziecie się kłócić.-powiedziałam. Naprawdę chciałam aby się ze sobą zaprzyjaźnili bo Leon to mój brat, a Viola to moja BFF. Siedziałyśmy tak i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Do kuchni wszedł Leon.
-Cześć Lu.-uśmiechnął się do mnie.-Cześć.-rzucił do Violi. Widziałam, że zrobiło jej się trochę smutno, ale nie okazała tego. Spojrzała na niego.
-Ta, cześć. Lu dziś zakupy o 15 tylko dziś dzwonimy do Larrego i Bila bo nie chcę uciekać przed fanami, tak jak ostatnio.-zaśmiała się.
-Oki. Ja zadzwonię.-wzięłam telefon i umówiłam się z naszymi ochroniarzami, którzy byli przydzieleni do nas przez menadżera Violi. Odłożyłam telefon i obserwowałam poczynania mojego brat, był trochę zestresowany.
-Leon co jest?-zapytałam w końcu, wybudzając go tym samym z ''transu''. Spojrzał na mnie.
-Dziś mam podpisać ważną umowę i martwię się, że coś pójdzie źle.-powiedział patrząc na mnie.
-Viola co robisz jak się stresujesz?-zwróciłam się do przyjaciółki aby rozluźnić napiętą atmosferę.
-Mało kiedy mi się to zdarza, ale jak już tak jest to myślę o przyjemnych rzeczach, odstresowuję się.-wytłumaczyła. Popatrzyłam na Leona, a on spojrzał na Violę. Po chwili skrzywił się lekko. Wiedziałam, że tak będzie.

-Dobra Lu ja lecę.-powiedział i wyszedł z domu.  

___________________________________________________________________________________
Oto i jest rozdział 3 :)
Pisany przeze mnie panią Blanco ;) Jak nazwała mnie Maddy :D 
Mam nadzieję, że się spodoba.
Proszę o waszą opinię i mam nadzieję, że będzie dużo komów ;*
Nie wiem jak to będzie teraz jak się zacznie szkoła :( 
Ale obiecuję, że rozdziały będą się pojawiały :D 
To chyba tyle z mojej strony ! 
Kocham was <333

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 2 "Wylądował w kiblu"

Tydzień później:
Violetta:
-Dziękuje Wenecja! Jesteście cudowni! -kolejny koncert za mną. Wkrótce będę w domu <3 Stęskniłam się za Ludmiłą.
Ciekawe co porabia. Od tygodnia ze sobą nie rozmawiałyśmy.  Wcześniej mnie zbyła, a teraz nie odbiera telefonu. Trochę się o nią martwię. Za każdym razem, gdy do niej dzwonię jest to denerwujące: "Piiiip".
Weszłam do swojego autobusu i usiadłam na skórzanej kanapie. Wzięłam do ręki swojego IPhon'a, a następnie wybrałam numer do Lu.Nie odebrała. Cóż...zadzwonię na stacjonarny. Jeden sygnał, drugi, trzeci.....ODEBRAŁA!

Rozmowa telefoniczna:
J: Lu! Tak się cieszę, że odebrałaś! Coś się stało?
L: Kochana nic się nie stało. Miałam strasznie zabiegany tydzień, a do tego mój różowiutki IPhon wylądował w kiblu. Muszę kupić se nowy, ponieważ tamten jak w końcu wyjęłam to był do niczego.
J: Ale jak to się stało, że tam wpadł?
L: A...to mały wypadek.
J: Powiedzmy, że Ci wierzę. Ale czemu nie zadzwoniłaś z jakiegokolwiek telefonu? Martwiłam się!
L: No dobrze przepraszam.
J: Okej wybaczam. 
L: Bardzo się cieszę, a teraz muszę kończyć. Pa! 

Koniec rozmowy

I tyle z tej rozmowy. Rozłączyła się nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć. Ehhh...jak wrócę to z niej wszystko wyciągnę! Nie ma bata!
Poszłam do autobusowej łazienki. Załatwiłam wszystkie czynności, przebrałam w błękitną piżamkę i poszłam spać.



***
Ludmiła:
Może trochę minęłam się z prawdą, ale co poradzić? Miałam jej powiedzieć "Straciłam telefon, bo mój brat mi go zabrał i wrzucił do kibla? A tak w ogóle to on z nami mieszka! Surprise!" Niestety tak to nie działa.
Ale wracając do telefonu. Było to tak:


-Leon dawaj mi tego pilota! -krzyknęłam wyrywając mu daną rzecz. 
-Ale ty już oglądałaś! -krzyknął na mnie. Wyrywaliśmy sobie cały czas pilota, aż w końcu nie wytrzymałam i na nim usiadłam. 
-Matko ile ty ważysz?! -krzyknął sapiąc
-Ej! Dziewczyną nie mówi się, że są ciężkie lub grube! A poza tym ty oglądałeś przed chwilą! -krzyknęłam znów i uderzyłam go w dyńkę. 
-Dobra tylko złaź ze mnie! -JEJ! Lu mistrzem! Wygrałam! Posłusznie zeszłam z brata i usiadłam na fotelu. Włączyłam se kolejny odcinek "M jak Miłość". Nudne to trochę jest czasami, ale Leon nie znosi tego oglądać, więc trochę go pomęczę. -Nie! Wszystko tylko nie to! Ej patrz! Zabrali torebkę tej babie! Hahaha!
Nie no! Nawet imion nie zna! 
-No proszę....-powiedział i sięgnął po coś co leżało na stoliku. Chwila! To mój telefon! -Co my tu mamy? Mega różowy....to twoje Lu. -powiedział i już chciał czytać sms'y, ale zaczęłam mu wyrywać telefon. Wypadł nam z rąk i poleciał na schody. Zaczęłam biec razem z Leonem po kochany przedmiot przepychając się. Leon wygrał! Wziął go i zaczął biec na górę. Oczywiste było to, że ja pognałam za nim! Wbiegł do łazienki. Stanął koło "toalety" trzymając mój IPhon nad nim. 
-Verdas nie! -krzyknęłam. On miał na twarzy zwycięski uśmieszek. 
-A oddasz mi pilota? -pokiwałam twierdząco głową - I...oglądam co chcę do wieczora! 
Niech to szlak! Ale niech mu będzie. Znów pokiwałam głową. 
Zaczął iść w moją stronę, ale się potknął i mój telefon wpadł do WC, a co najgorsze? Że nasz WC ma automatyczną spłuczkę!
-Leon! 


Tiaaaaa za karę kupuje mi nowy. No co? Zarabia sporo! Niech sobie wyda trochę na siostrzyczkę. Ja jestem początkującą modelką, lecz pracuję w firmie moich rodziców. Leon przyjechał również pracować w firmie. Nasi rodzice na co dzień pracują w firmie w Nowym Jorku, gdzie mieszkają. Ale dobra, bo zaczynam paplać od rzeczy!


Trzy tygodnie później/Violetta:
Wracam dokładnie dwa miesiące i dwa dni wcześniej! JEJ! Znaczy...tęsknię za Lu i w ogóle.
Jestem już pod naszą willą. Weszłam przez bramkę wcześniej wpisując kod. Przeszłam chodnikiem i doszłam do wielkich drewnianych drzwi. Otworzyłam je za pomocą klucza i weszłam do środka. Postawiłam walizkę obok drzwi.
Po chwili usłyszałam hałas dochodzący z kuchni. Poszłam tam i mało co ze strachu nie padłam! Jakiś koleś tam siedział i pił sok.
-Eeeee co ty tu robisz? -zapytałam starając się brzmieć normalnie. Gdy usłyszał mój głos, odwrócił  się, a gdy mnie ujrzał zakrztusił się sokiem.
-Violetta Castillo? -zapytał nie dowierzając, a po chwili dodał -Co ty tu robisz?
-Mogłabym zapytać Cię o to samo.
-Mieszkam. -odpowiedział krótko, a ja wytrzeszczyłam oczy.
-Co robisz?
-Mieszkam -odpowiedział krótko, ale widząc moją minę dodał -Razem z moją siostrą Ludmiłą.
-LUDMIŁA! -krzyknęłam


___________________________________________________________________
Rozdział napisany od piątku, ale cały weekend mnie nie było w domu, więc macie dzisiaj :D
Jeśli są jakieś błędy to dzisiaj/jutro poprawię ;)
Głównie jest wspomnienie Lu oraz Viola jak przyjechała do LA <3
Hmmm chyba tyle.
Oki.
Buziaczki
Maddy ;******


piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 1 "Schowek"

Dojechaliśmy pod nasz dom. Zapłaciłam kierowcy i skierowaliśmy się do drzwi, które otworzyłam kluczem. Wpuściłam Leona przodem. Zakluczyłam drzwi i podeszłam do szatyna. Skierowaliśmy się schodami na górę, doszliśmy do pokoju który teraz będzie zajmowany przez mojego brata.
-Oto twoje królestwo. Mój pokój to ten.-wskazałam palcem następne drzwi.
-A co jest tu?-zapytał patrząc się na jasne brązowe drzwi naprzeciwko. Ten pokój należał do Violi.
-Yyy...tu jest, to schowek! Tak to mój schowek.-zaśmiałam się niemiarowo. -Masz do niego nie wchodzić, a teraz idź się rozpakować.-powiedziałam i poszłam do siebie. Jak ja mam powiedzieć Leonowi, że mieszkam z Violettą Castillo?! Mam jeszcze jakieś 3 miesiące. Może Leon się już stąd wyprowadzi i Viola się o niczym nie dowie? Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę!-krzyknęłam.
-Lu idziemy zrobić jakiś obiad, bo jestem głodny?-zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. Ruszyliśmy do kuchni, a tam zaczęliśmy robić spaghetti. Gdy posiłek było gotowy zaczęliśmy go jeść, później posprzątaliśmy i poszliśmy obejrzeć jakiś film. Później poszliśmy do swoich łazienek i udaliśmy się spać.

Violetta:
Właśnie zaśpiewałam ostatnią piosenkę na koncercie w Meksyku. Fani są tu tacy wspaniali.
-Kocham was! Do zobaczenia!-krzyknęłam i zeszłam ze sceny. Podeszła do mnie moja menadżerka.
-Vilu, przyśpieszamy trasę. Zamiast trzech miesięcy został tylko miesiąc.-powiedziała i odeszła. Z jednej strony byłam zawiedziona, że nie będę mogła zadowolić moich fanów do końca, ale z drugiej bardzo się ucieszyłam ponieważ wrócę do domu i będę miała przy sobie moją Lu. Nic jej nie powiem i zrobię niespodziankę. Mam szczerą nadzieję, że się ucieszy. Poszłam do mojej tymczasowej garderoby i przebrałam się w inne ubrania. Wyszłam z niej i skierowałam się do mojego autokaru którym jeżdżę na koncerty. Szłam z moimi ochroniarzami, ale jak zwykle zatrzymali mnie moi fani. Rozdałam kupę autografów i zrobiłam wiele zdjęć. Gdy ludzie się rozeszli wsiadłam do autobusu. Po 10 minutach autobus ruszył do Polski (xD), a dokładniej do Warszawy. Miałam przed sobą dość długą drogę więc postanowiłam, że zadzwonię do Lu i zapytam co u niej. Po kilku sygnałach odebrała.

-Rozmowa telefoniczna-
V: Hej, co u Ciebie?
L: Hej, u mnie dobrze, a u Ciebie?
V: Też dobrze, ale dlaczego jesteś taka spięta?
L: Ja spięta? Coo, nieee. Ja muszę już kończyć.
V: Papa.
-Koniec rozmowy-

Ciekawe o co chodzi Lu. Dlaczego była taka spięta? Myślałam jeszcze chwilę, a później poszłam do łóżka, w końcu muszę się wyspać.

Obudziłam się pod wpływem trzęsienia. Autobus musiał jechać po dziurach. Przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była 10 rano. Wstałam i poszłam do małej łazienki i wykonałam poranne czynności. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam parę kroków dalej. Znalazłam się w ''kuchni''. Zrobiłam sobie sałatkę owocową i usiadłam przy małym stoliku, przy którym siedziała także moja menadżerka Pati.
-Za ile będziemy na miejscu?-zapytałam i spojrzałam na nią.
-Za jakieś 3 godzinki.-odpowiedziała i ponownie zaczęła czytać jakiś magazyn o modzie. Zjadłam i posprzątałam. Resztę drogi spędziłam na słuchaniu muzyki i pisaniu nowej piosenki która od tygodnia chodzi mi po głowie. Poczułam, że ktoś do mnie podchodzi i siada na łóżku obok. Spojrzałam się w bok i zobaczyłam uśmiechniętą Pati.
-Violu już jesteśmy. -oznajmiła, ja zamknęłam swój zeszyt i wstałam z łóżka. Zarzuciłam jeszcze sweterek i wyszłam z ochroniarzami. Poszliśmy za kulisy, tam ruszyłam do garderoby. Idąc w tamta stronę wyjrzałam na fanów zbierających się i czekających na mój występ. Było ich tam tak wielu. Wzruszyłam się na myśl, że chociaż ja mieszkam tak daleko oni i tak są ze mną. Otrząsnęłam się i poszłam do wcześniej wymienionego pomieszczenia. Po chwili przyszła charakteryzatorka, później ubrałam się w odpowiednie ubrania i zaczęłam się rozśpiewywać. Po 30 minutach byłam gotowa i stałam koło schodów prowadzących na scenę. Słyszałam jak fani skandują moje imię. Dostałam znak i wbiegłam na scenę. Wszyscy zaczęli krzyczeć, piszczeć i skakać.
-Witaj Polsko!-krzyknęłam.
-Violetta kochamy Cię!-słyszałam. Po chwili muzyka zaczęła lecieć z wielkich głośników, a ja zaczęłam śpiewać En mi mundo. Publiczność po chwili przyłączyła się do mnie. Oni są wspaniali. Śpiewałam kilkanaście piosenek, a w każdej pomagali mi fani. Przyszedł czas na ostatnią piosenkę. Wyszłam na scenę.
-Kochani to już ostatnia piosenka. -Zaśpiewaliśmy Hoy somos mas. Na końcu wzruszyłam się i łzy mimowolnie poleciały z moich oczu. Pobiegłam za kulisy porwałam mój telefon i wróciłam na scenę. Odwróciłam się do nich tyłem i zrobiłam zdjęcie. Byłam zadowolona jakich mam fanów.

-POLSKA! KOCHAM WAS! DO ZOBACZENIA!-krzyknęłam i zeszłam ze sceny cały czas machając mojej publiczności. Poszłam do garderoby i przebrałam się. Wyszłam jak zawsze z Facu i Nico (ochroniarze) rozdałam masę autografów i jak zawsze robiłam sobie z nimi zdjęcia. Weszłam do autobusu i rzuciłam się na łóżko. Po chwili ruszyliśmy do następnego miejsca koncertu.

 __________________________________________________________________________________
Tak prezentuje się rozdział 1 :) Mam nadzieję, że wam się spodoba tak jak prolog Maddy :D Lu ukrywa przed Leonem, że mieszka ze sławną Violettą Castillo, a przed Vilu ukrywa, że w ich domu zamieszkał jej brat ;)  Dziękujemy za 5 obserwatorów, wyświetlenia i tyle komów pod prologiem <3 Czekam na wasze opinie ;*


Veronica Blanco ♥ 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Prolog

Violetta:
Co? Mam coś o sobie powiedzieć? Oki doki. Nazywam się Violetta Castillo i mam 23 lata. Jestem Mega Star. Przy najmniej tak mówi Ludmi, moja naj naj najlepsza przyjaciółka forever.
Jestem piosenkarką. Aktualnie mam trasę koncertową. Chłopaka nie mam. Kiedyś kilku było, ale każdy był ze mną dla sławy. Cóż....takie życie.
Mieszkam w Los Angeles wraz z Lu.

Ludmiła:
Nazywam się Ludmiła Verdas. Mam te 23 lata. Jestem przyjaciółką Violetty, ale i też modelką. Jakąś super sławną nie, ale dopiero zaczynam..

Właśnie biegnę na lotnisko by odebrać mojego brata. W 15 cm szpilkach nie jest to do końca możliwe, ale samochód mi się popsuł w połowie drogi, więc zanim taksówka by dojechała to bym się spóźniła, a w sumie to i tak zanim dobiegnę będę odrobinę spóźniona.
Ughh...głupi słup. Przez niego się wywaliłam i do tego obcas mi się złamał.
-Hej mała pomożesz mi wstać? Dam Ci pieniążki. -powiedziałam do jakiejś 8-letniej dziewczynki, która właśnie przechodziła.
-Z ziemi się nie podnosi. -powiedziała patrząc na mnie jak na idiotkę. Kurczę! Kto ją wychował?
Po chwili usłyszałam czyjś śmiech. Odwróciłam głowę w jego kierunku i ujrzałam jakiegoś kolesia z kilku metrową grzywką.
-Z czego się śmiejesz?! -syknęłam w jego stronę. Momentalnie przestał, ale i tak suszył ząbki.
-Przepraszam i za nią również. -powiedział i wskazał głową na dziewczynkę. Podał mi rękę, a ja niepewnie podałam swoją. Podciągnął mnie do góry. No proszę. Ma mięśnie chłopak. -Jestem Federico, a to moja siostra Olivia. A ty ślicznotko? -zapytał całując moją dłoń. Zarumieniłam się lekko.
-A ja...JESTEM SPÓŹNIONA! -krzyknęłam spoglądając na mój zegarek. Zdjęłam obcasy i biegłam na boso chodnikiem. Spóźniłam się! On mnie zabije!
5 minut później:
Jestem już na lotnisku. Ludzie trochę dziwnie patrzyli na mnie, gdy biegłam. No cóż...nie codziennie widzi się dziewczynę biegnącą boso chodnikiem prawda?
Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu mojego brata, ale tu jest z 5 000 ludzi! Nie no dobra może mniej, ale i tak ciężko mi go znaleźć.
-Ludmiła! -usłyszałam krzyk. Odwróciłam się i ujrzałam Leona. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. -Ej! Udusisz mnie.
-Sorka. Tak się cieszę, że Cię widzę!
-Ja też się cieszę, ale...czemu nie masz butów?- zapytał, a ja spojrzałam w dół.
-Emm, bo wiesz...zepsuło mi się auto, więc biegłam, a moje szpilki miały 15 centymetrów. Walnęłam się głową w słup i upadłam. Złamał mi się obcas i biegłam tu bez butów. Ale spoko! Mam je ze sobą. -opowiedziałam mu całą historię w skrócie. Ominęłam wątek z dziewczynką i tym przystojniakiem..yyy..znaczy chłopakiem!
Wyjęłam swoje kochane buciki z torebusi i mu pokazałam. Okej nie jest to jakaś mini torebka tylko giga torba, ale ja mówię torebusia, bo to ładniej.
Po chwili znów je schowałam i uśmiechnęłam głupio w jego stronę.
-No świetnie! Ja tu czekam na Ciebie 15 minut, a ty przejmowałaś się jakimiś butami?!
-Ej! Równie dobrze mogłam siedzieć na tym chodniku i czekać, aż łaskawie przyjdziesz!
-Jestem Ludmi. Świat mi się zawalił, bo obcasik moich różowych bucików się złamał! -zaczął udawać mój głos.
-Nie mam takiego piskliwego głosu! I te buty były bordowe! -krzyknęłam i uderzyłam go torebusią w ramię. Syknął z bólu.
-Co ty tam nosisz?
-Wiele rzeczy. -uśmiechnęłam się zwycięsko. Ej! Ale ja nie mam tak piskliwego głosu prawda? Ughh...mniejsza o to.
Mówiłam, że on mnie zabije! No okej. Nie zabije mnie, ale krzyczy na mnie! Tylko ja mogę krzyczeć na niego1 To nie działa w dwie strony! Ja mogę na niego, a on na mnie nie!
-Dobra. Spoko siostra, bo nie chcę dostać drugi raz z twojej maczugi. -powiedział i wskazał ręką na torebusię. Objął mnie ramieniem (oczywiście jak to brat!) i udaliśmy się w stronę wyjścia.
-Brakowało mi naszych kłótni. -zaśmiał się, a ja z nim. -To, gdzie mieszkasz? Kieruj królowo -ukłonił mi się. Zaśmiałam się nerwowo. On myśli, że ja mieszkam sama. Ups...Viola tez nie wie, że będziemy mieli lokatora. Rodzice poprosili, by zamieszkał ze mną i Violą. Niby jest starszy, ale i tak chciałam mu pomóc dopóki czegoś nie znajdzie.
Wsiedliśmy do taksówki i skierowaliśmy się w stronę willi. Mam póki co czas, jak to im sensownie wyjaśnić. Violetta jest jeszcze w trasie i wraca za około 3 miesiące.





________________________________________________________________
Tyle ode mnie. Rozdział 1 miał być, ale nie dałam rady. Przepraszam.
Rozdział 1 będzie od pani Blanco xD Mogę Cię tak nazywać? Oki dzięki xd
Mam nadzieję, że się podobał :) Wyrażajcie swoje opinię. Jeśli coś wam się nie podoba to napiszcie, a ja postaram się to poprawić.
Prolog ogółem pisany prawie cały perspektywą Ludmi, bo chciałam wprowadzić już Leonka xd
Hmmm....to tyle.
Buziaczki


Maddy ;*

czwartek, 7 sierpnia 2014

Powitanie

Hej :)
Mam na imię Weronika. Jestem zakręconą i szaloną dziewczyną :D Możecie mnie kojarzyć z mojego bloga leonetta-moj-swiat.blogspot.com. Ten blog będzie o Leonettcie i będę go prowadziła ze wspaniałą Maddy <3 Cieszę się, że będziemy razem pisać !




Hej wam wszystkim!
Pisze to razem z moim kotem, który mi przeszkadza ;D
Kolejny blog. Tsaaaa...Ale spokojnie! Nie będę pisała sama!
Czy nam wyjdzie? Nie wiem. Mam jeszcze dwa blogi o tej tematyce, a jeden o innej.
Mam nadzieję, że nam się uda ;P
 Rozdziały piszemy na zmianę ;D
Czy tyle ode mnie? Chyba tak. Nie umiem pisać powitań -_-

Example 3